środa, 20 kwietnia 2011

Czy bukmacherzy drżą przed progresją?

"Niezawodne systemy gry" w zakładach bukmacherskich, lotto czy w kasynie, zazwyczaj opierają się na klasycznej progresji. Jeśli ktoś na tym zarabia, to jest to osoba oferująca takie "naukowo udowodnione odkrycie". Ty zarobisz na tym co najwyżej marne grosze, ale bardziej prawdopodobne jest, że pozbędziesz się ciężko zarobionych pieniędzy.
  Najbardziej klasyczna progresja polega na podwajaniu stawki w zdarzeniu losowym, w którym prawdopodobieństwo wygranej wynosi 50%. System ten znany jest także pod nazwą Martingale i był popularny już w XVIII wiecznej Francji, a dotyczył rzutu symetryczną monetą. Gracz wybiera np. reszkę i po każdej przegranej podwaja stawkę. Wygrana odzyskuje wszystkie poniesione straty, a ponadto daje stały profit, który jest równy stawce początkowej. System ten wygląda na spójny i logiczny, a co najgorsze - pewny. Używany jest do dziś i został zaadoptowany między innymi w zakładach bukmacherskich.
Czy bukmacherzy boją się Martingale?
System Martingale w zakładach bukmacherskich jest stosowany zwykle do zakładów z kursem 2.00. Może to być pojedynczy zakład lub (gorzej) AKO z kurem 2.00
Wydawać by się mogło, że przy kursie 2.00 szansa wygrania wynosi 50%. Pisałem już wcześniej, że to jest bzdura, albowiem w kursie zawarta jest marża bukmachera, która wynosi przynajmniej 10%.<br />
Jeśli nie widzisz tej marży, to weź jakikolwiek zakład dwudrogowy, w którym szanse na wygraną obu graczy (drużyn) szacowane są identycznie. U bukmachera nigdy nie znajdziesz kursów 2.00 po obu stronach.
Oznacza to ni mniej, ni więcej, że przy kursie 2.00 prawdopodobieństwo zdarzenia jest mniejsze niż 50%

Strach się bać!
Gracz, który gra tym systemem, znajdzie oczywiście argumenty przemawiające na jego korzyść. Zobaczmy więc, jak to wygląda od strony bukmachera. Czy ma on powody, by się obawiać? Załóżmy, że gracz rozpoczyna od stawki 10 PLN
Jeśli gracz przegrał 8 razy z rzędu, to łącznie zostawił u bukmachera 2 550 PLN. W kolejnej grze musi postawić 2 560 PLN. Załóżmy, że gracz wygra, wobec czego bukmacher jest zobligowany do tego, by wypłacić mu 2 560 złotych zysku (wygrana - stawka). Bukmacher ma już 2 550 PLN, bo tyle dotychczas zarobił na graczu. Strata bukmachera jest tak porażająca, że aż strach się bać i wynosi 10 PLN. De facto bukmacher jest zarobiony, gdyż za każdym razem pobiera prowizję 10% lub wyższą (tę prowizję bukmacher pobrał już od wszystkich uczestników, którzy brali udział w tych zakładach, co nasz przykładowy gracz).
Przy założeniu 8 porażek z rzędu, gracz musi dysponować kwotą 5 110 PLN (dla początkowej stawki równej 10 PLN). Początkowa stawka jest jednocześnie równa potencjalnej wygranej, niezależnie od poziomu, na którym ona zostanie osiągnięta. Przyjmijmy teraz, że gracz trafi dopiero za dziewiątym razem. Inaczej mówiąc - musi on postawić 5 100 PLN, by wygrać 10 złotych.Można to przeliczyć na kurs, którym wyniesie ok. . Jest to mizeria przepuszczona dodatkowo przez durszlak. Taki kurs byłby adekwatny, gdyby siódma reprezentacja Brazylii i to do lat piętnastu grała z dziennikarzami Pudelka Biznesu. W powyższym przykładzie gracz ryzykuje utratę 5 110 PLN, aby wygrać 10 PLN. Prawdopodobieństwo, że mu się powiedzie, jest mniejsze niż 50 procent! Innymi słowy - takie granie pozbawione jest jakiegokolwiek sensu i jest najlepszą drogą do bankructwa. Chcąc wygrywać u bukmacherów, musisz nauczyć się właściwie oceniać ryzyko, jakie podejmujesz, oraz umiejętnie zarządzać swoimi pieniędzmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz